Doprawdy nie wiem, co mnie podkusiło, by sięgnąć po książkę, na której okładce widnieje ładny pan z sześciopakiem. Na ogół stronię mocno od podobnej literatury, bo przecież z góry wiadomo, czego się można po niej spodziewać. Ale coś mnie podkusiło, by jednak sprawdzić, na jakim poziomie stoi obecnie literatura z kategorii romans/erotyka, bo w sumie czemu nie? Vi Keeland stała wysoko w tejże kategorii, w związku z tym to właśnie jej Nieplanowaną miłość zamówiłam w księgarni TaniaKsiazka.pl. No i się zaczęło.
Fabuła - czyli coś, co wszyscy znają, ale imiona się różnią.
Beck to przystojniak, jakich niewiele. Piękna twarz, ciało rzeźbione przez greckiego boga. Takie cuda. A w dodatku (bo jakże by inaczej) jest cholernie bogaty i cholernie ambitny. Jakaś firma, jakieś sukcesy. No taka codzienność. Ma babcię, której na imię Louise i której główną cechą jest bycie ekscentryczką. Swoje ostatnie lata życia zamierza bawić się na całego, do czego pomocy potrzebowała towarzyszki podróży Eleanory. Gdy Beck poznaje Norę, zamiast spodziewanej staruszki dostaje chodzącą seksbombę (czy kogoś to dziwi?). Poznają się, pragną siebie, zakochują się. W tle dzieją się różne tragedie, co by Nieplanowana miłość miała ponad trzysta stron. No i żyli długo i szczęśliwie. Koniec.